Kiedy nadchodziła 90. minuta spotkania i wkraczaliśmy w doliczony czas gry, z pewnością niewielu wierzyło w korzystny rezultat pierwszej drużyny IgnerHome Polonii-Stali Świdnica podczas wyjazdowego starcia z WKS-em Wierzbice. Wtedy stało się coś niesamowitego, biało-zieloni w końcu się przełamali i zaliczyli dwa trafienia w ciągu niespełna minuty!
Nie od dziś wiadomo, że zwycięstwa smakują najlepiej, kiedy drużynie idzie jak po grudzie. Często nie sztuką jest wygrać, kiedy wszystko wychodzi perfekcyjnie, a właśnie wtedy gdy to nie jest najlepszy dzień dla zawodników. Tak było w sobotę, 18 września na boisku beniaminka ligi - WKS-u Wierzbice. Świdniczanom nie szło, brakowało precyzji, wykończenia, ale też przysłowiowego szczęścia, kiedy to piłka w niektórych momentach jak zaczarowana nie chciała przekroczyć linii bramkowej. Rywale nie mający nic do stracenia grali niesłychanie ofiarnie, byli blisko punktów i za swoją postawę należy im się szacunek. Na szczęście dla nas walka do końca się opłaciła, a gra piłką i kreowanie sobie kolejnych sytuacji przyniosły pożądany efekt końcowy.
Spotkanie rozpoczęło się od ataków gości i tak generalnie wyglądał w telegraficznym skrócie ten pojedynek, przynajmniej w przeważającej większości. Już w 3. minucie Szymon Tragarz został w ostatniej chwili uprzedzony przez bramkarza miejscowych. Chwilę później niecelnie głową uderzał jeden z zawodników WKS-u, a próba Wojciecha Szuby była również niedokładna. W 11. minucie mieliśmy pierwszą kontrowersję. Po dośrodkowaniu Wojciecha Sowy, piłka trafiła w dłoń obrońcy gospodarzy, lecz sędzia nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki, uznając to chyba jako sytuację nieoczekiwaną. W pierwszym kwadransie niecelnymi uderzeniami popisali się jeszcze Sowa i Tragarz. Gdy wydawało się, że otwierające trafienie dla IgnerHome Polonii-Stali Świdnica to tylko kwestia czasu, nadeszła 22. minuta. Z narożnika pola karnego piłkę dorzucił Tomasz Rajczakowski, a głową do naszej sieci skierował ją Maciej Głogowski. Biało-zieloni protestowali i reklamowali pozycję spaloną strzelca gola, ale decyzja arbitra była niepodważalna. Podopieczni trenera Grzegorza Borowego ruszyli do jeszcze bardziej zdecydowanych ataków, ale w 28. minucue, to rywale mieli szanse na kolejnego gola. Bartłomiej Kot znakomicie wyczuł jednak intencje strzelca i wyszedł obronną ręką z sytuacji sam na sam. Ostatni kwadrans pierwszej odsłony to już zdecydowana przewaga świdniczan. Rozpoczęło się od groźnej sytuacji Andrieja Kozachenko, który niestety chybił, chwilę później próby Roberta Myrty i Grzegorza Zygadło zostały w ostatniej chwili zablokowane, a niecelnie uderzał do tego Wojciech Szuba. Gospodarze głęboko cofnęli się na własną połowę i do przerwy schodzili z korzystnym rezultatem.
Druga połowa to jeszcze bardziej zaciekłe ataki przyjezdnych. Poza kilkoma kontrami przeciwników, biało-zieloni praktycznie nie schodzili z polowy przeciwników i co rusz nękali defensywę WKS-u. Sygnał do ataku dał już w 47. minucie Andriej Kozachenko, który próbował skutecznie zamknąć akcję z lewej strony pola karnego. Z minuty na minutę w szesnastce przeciwników kotłowało się coraz mocniej. W ostatniej chwili zablokowany został Robert Myrta, a próbujący dobijać jeszcze to uderzenie Wojciech Szuba też został powstrzymany przez ofiarnie interweniujących defensorów. Przewaga momentami robiła się miażdżąca, ale co z tego, skoro na tablicy wyników wciąż było 1:0 dla beniaminka z Wierzbic. Trzeci w tabeli świdniczanie nie rezygnowali i atakowali coraz mocniej. Znów zablokowany został w 65. minucie Szuba, a chwilę później niewiele pomylił się Myrta. W kolejnej sytuacji piłka po strzale Andrieja Kozachenko minęła światło bramki, a Wojciech Sowa ostemplował jedynie poprzeczkę bramki! W 83. minucie znów dobrze w polu karnym znalazł się Sowa i ponownie futbolówka trafiła... w poprzeczkę! Jakby tego było mało, po kontakcie z obramowaniem bramki spadła tuż na linię bramkową i nie wtoczyła się do sieci. Kilkadziesiąt sekund później Wojciech Szuba groźnie uderzał po długim słupku, lecz końcami palców piłkę na rzut rożny trącił golkiper gospodarzy. W 89. minucie po raz kolejny do remisu mógł doprowadzić Wojciech Sowa, ale przegrał sytuację jeden na jednego z bramkarzem rywali. Sędzia doliczył cztery minuty, a biało-zieloni cały czas wierzyli. W tym momencie ciężar gry na swoje bramki nie po raz pierwszy w tym sezonie wziął Szymon Tragarz. Nasz ofensywny zawodnik w pierwszej minucie doliczonego czasu gry popisał się kapitalnym uderzeniem z dystansu, a goście w końcu "zdjęli pajęczynę" z sieci bramki miejscowych. Kilkadziesiąt sekund później Tragarz wpadł w pole karne i fantastycznym, przytomnym i co najważniejsze skutecznym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Do końcowego gwizdka arbitra nic się nie zmieniło, drużyna IgnerHome Polonii-Stali Świdnica zwyciężyła rzutem na taśmę, ale jak najbardziej sprawiedliwie 2:1!
Wygrana z WKS-em Wierzbice była piątym z rzędu triumfem biało-zielonych w walce o punkty na boiskach grupy wschodniej IV ligi. Obecnie w swoim dorobku mamy remis i pięć wspomnianych zwycięstw, a 16 zdobytych punktów daje nam drugą pozycję w ligowej tabeli. Prowadzi z kompletem "oczek" Lechia Dzierżoniów, a trzecia jest ekipa Baryczy Sułów (13 punktów). W najbliższej serii spotkań dojdzie właśnie do hitu 7. kolejki meczów. W sobotę, 25 września o godz. 15.00 świdniczanie podejmą na terenie Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji bardzo groźnego beniaminka z Sułowa.
WKS Wierzbice - IgnerHome Polonia-Stal Świdnica 1:2 (1:0)
Skład: Kot, Kasprzak, Salamon, Barros, Sowa, Białasik (77' Polak), Szuba, Zygadło (60' Kotfas), Kozachenko (79' Trzyna), Tragarz, Myrta.
Comments